Męskość wobec kobiecości

Oczekiwania Mamy różne oczekiwania wobec małżeństwa – jest to osobna dziedzina. Często nie doceniamy roli oczekiwań w naszym życiu, a od nich ogromnie dużo zależy. Całe nasze samopoczucie, ocena naszego życia zależy nie tyle od tego, jak nam się obiektywnie żyje, ile od tego, jak nasza rzeczywistość ma się do oczekiwań, do tego, czego się spodziewaliśmy. Może zobrazujmy to przez sytuację niemożliwą do zaistnienia w życiu, ale możemy ją sobie wyobrazić. Dwóch ludzi żyje zupełnie identycznie: te same przykrości, te same radości, te same smutki. Ci dwaj ludzie mają takie same żony, takie same dzieci, takie same kłopoty, wszystko dokładnie to samo. Tyle, że jeden z nich wcześniej myślał, że życie ułoży mu się lepiej, a drugi myślał, że będzie mu się żyło gorzej. Oczywiście ten pierwszy jest nieszczęśliwy, a ten drugi jest superszczęśliwy. Tak wiele zależy od oczekiwań! Jeżeli sobie uzmysłowimy, iż powszechnie młodzi ludzie wchodzą w małżeństwo z oczekiwaniami niemożliwymi do spełnienia – mówię to z pełną odpowiedzialnością – to nie dziwmy się, że muszą w małżeństwie poczuć się nieszczęśliwymi. Jeżeli nie zmodyfikują swych oczekiwań, nie urealnią ich – będą całe życie nieszczęśliwi. Przy tym młodzi ludzie nie rozmawiają o swoich oczekiwaniach i – tak konkretnie – nie znają swoich oczekiwań. W każdym razie oczekiwania to coś, o czym na pewno warto rozmawiać i myślę, że każdy z nas najłatwiej może sobie pomóc, najszybciej, właściwie z godziny na godzinę poprawić jakość swojego

Męskość wobec kobiecości

życia, jeżeli „pogrzebie” w swoich oczekiwaniach. Jeżeli nabierze dystansu myśląc, że właściwie to naprawdę nie musi mieć tego czy owego. I nagle jest mu lżej. Sokrates ponoć chodził po agorze pełnej różnorodnych towarów i mawiał: „Jaki ja jestem szczęśliwy, że nie muszę tego wszystkiego mieć”. Kobiety mają zdecydowanie inne oczekiwania względem małżeństwa niż mężczyźni. Kobieta myśli sobie mniej więcej tak: „Wreszcie będziemy razem, będę miała męża, urządzę sobie życie”. Nie patrzy na nic innego. I w końcu ma męża, chociaż on jej życie urządza nieraz tragicznie. Dramatyczne są decyzje dziewcząt podjęte tylko z myślą: „żebym miała męża” – wbrew logice, wbrew odpowiedzialności za los własnych dzieci. Musi mieć męża. Mężczyzna zupełnie inaczej patrzy na małżeństwo. Jest jedno oczekiwanie typowe, którego żaden mężczyzna nie wymieni, gdy się go o to spyta, a jednak każdy ma to w podświadomości. Bardzo często to oczekiwanie wpływa negatywnie na małżeństwo: „Będzie mi w domu u żoneczki co najmniej tak wygodnie, jak u mamusi”. Im mamusia więcej robiła dla synusia, tym gorzej dla jego żony. Bo on nie zauważa tego, że dla jego wygody potrzebny jest jakiś wysiłek żony, jakiś jej wkład. Nie, po prostu jemu się to należy. Mężczyźnie wtedy bardzo trudno jest wyrażać wdzięczność za codzienność, w którą żona nieraz wszystkie siły i życie wkłada. Ale to raczej nie jest oczekiwanie, to jest wręcz jakaś oczywistość. Mężczyzna tego nie nazwie oczekiwaniem. Natomiast uświadamiane, bardzo powszechne oczekiwanie mężczyzny

Męskość wobec kobiecości

brzmi: „Wreszcie rozwiążą się moje problemy seksualne, moje problemy z płciowością”. Oczekiwanie w pewnym sensie prawidłowe, natomiast zupełnie nie do spełnienia, bo one „się” nie rozwiążą. A poza tym będą to już nie moje problemy, lecz nasze. To oczekiwanie powinno być przetworzone. Od dnia ślubu mamy dobre warunki do rozwiązywania naszych wspólnych problemów w tej dziedzinie; będzie to wymagało trochę pracy, trochę czasu, trochę wysiłku i trochę pokory pewnie również, ale po jakimś czasie będzie lepiej, coraz lepiej... To oczekiwanie się spełni. Natomiast oczekiwanie typu: pstryk, jak za naciśnięciem kontaktu wchodzę w małżeństwo i znikają moje problemy seksualne – zupełnie nie jest możliwe do spełnienia. Może jedynie zaowocować niezadowoleniem, frustracją. Również w przeżywaniu płciowości są u obu płci istotne i często nieuświadamiane różnice. Jak ważna życiowo jest świadomość różnic między mężczyzną a kobietą, niech zilustruje sytuacja z życia wzięta: Pan profesor wyższej uczelni po siedemnastu latach małżeństwa został opuszczony przez żonę; z dziećmi odeszła do mamusi. Ten człowiek przyszedł do poradni i zaczął mi udowadniać, że jego żona zachowywała się okropnie przez te siedemnaście lat. On prowadził zeszyt, notował jej zachowania i przez siedemnaście lat udowadniał jej, że zachowuje się źle... Bo nie tak jak on, a dokładnie – tak jak normalna kobieta. Gdy ja tłumaczyłem mu, jakie są typowe zachowania kobiety, typowe reakcje, typowe potrzeby – no to chłop po prostu jak dziecko popłakał się, bo dopiero teraz dowiedział

Męskość wobec kobiecości

się, że przez tyle lat znęcał się nad żoną, psychicznie ją katował, mając pretensje o to, że jest normalną kobietą. Wszystkie żale sprowadzały się w zasadzie do pretensji o jej kobiecość. Płacząc powiedział: „Czemu ja tego nie wiedziałem siedemnaście lat wcześniej? Dlaczego mi tego nikt nie powiedział?”. Nie wystarczy być inteligentnym, nie wystarczy być wykształconym, trzeba na ten temat trochę wiedzieć i wzbudzić refleksję, bo inaczej nie damy rady, po prostu pogubimy się. Możemy żyć obok siebie i wręcz zamęczać się pretensjami o to, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. A już nie mówię o cieszeniu się z inności, odmienności kobiety, odmienności i specyfiki mężczyzny. Te sprawy nas zwykle nie cieszą, ale drażnią. Konsekwencje różnic – to nieporozumienia na każdym kroku. Mąż kupuje żonie bilety na mecz bokserski, a ona się obraża. To jest jaskrawy, czytelny dla każdego przykład, ale życie niesie całe mnóstwo subtelnych nieporozumień i żeby się przez nie przebić, trzeba podjąć trud komunikowania się. Mamy tworzyć komunię, trzeba więc komunikować się. Warto nauczyć się dobrego komunikowania, dobrego, skutecznego, tworzącego komunię – by przebić się poprzez odrębność osób: mężczyzny i kobiety. Żeby w inności, nie niszcząc jej, zbudować tę cudowną komunię, do której jesteśmy stworzeni. Komunię na wzór komunii Osób Boskich.