Piąta Ewangelia, której nauka nie potrafi wytłumaczyć Kontemplujemy wizerunek odbity na Całunie Turyńskim, przedstawiający postać Człowieka ze śladami po koronie cierniowej, wielu ranach biczowania, przebitych rąk, nóg i serca. Wierzymy, że jest to płótno, które okrywało ciało ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Do dyspozycji mamy oczywiście kopię. Jego obraz w niewytłumaczalny do dziś sposób został utrwalony w negatywie i jakby w lustrze. Zarówno prawa, jak i lewa strona są odwrócone w porównaniu z rzeczywistym obrazem – i w ten lustrzany sposób były kopiowane przez artystów. Fotografia ukazuje obraz w pozytywie, oddając prawdziwą pozycję prawo-lewo Człowieka z Całunu. Jest to przedmiot, który fascynuje wielu badaczy, poświęca się mu bardzo dużo uwagi, także badań naukowych. Od lat Całunem zajmuje się specjalna dziedzina naukowa – sindologia, (sindon to po włosku ‘całun’). Badaczami Całunu z całego świata są specjaliści wszelkich dziedzin, począwszy od kryminologów, skończywszy na fizykach jądrowych. Pierwsze wzmianki o tej ikonie pochodzą z ok. 2 w. po Chrystusie. Od samego początku panowało przekonanie, że wizerunku tego nie był w stanie zrobić żaden człowiek. Płótno nazwano acheiropoietos – wizerunek nie ludzką ręką uczyniony. Obecnie im więcej badań, tym większe zadziwienie badaczy – w jaki sposób powstał Wizerunek? Zastanawia między innymi to, że jest on utrwalony na płótnie lnianym, które samo z siebie nie przyjmuje żadnych farb i nie ma podkładu potrzebnego do wykonania malunku. Wizerunek Człowieka z Całunu Turyńskiego powstał w niewytłumaczalny sposób. Najpierw odcisnęły się na płótnie plamy fizjologiczne
krwi, śliny, potu. Następnie powstało coś w rodzaju fotografii. Wizerunek utrwalił się jakby poprzez nadpalenie powierzchni. Gdy badano go przy pomocy najnowocześniejszej aparatury komputerowej do obróbki zdjęć z kosmosu, uzyskano trójwymiarowy obraz postaci. Naukowcy ostrożnie nazywają ją Człowiekiem z Całunu. Gdy porównamy Wizerunek z Ewangelią, dostrzeżemy tak zadziwiające podobieństwo, że trudno mieć wątpliwości, iż chodzi o Jezusa z Nazaretu. Istnieje przynajmniej sześć „zbiegów okoliczności” między Ewangelią a Całunem. Oto niektóre teksty z Ewangelii: Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę... I policzkowali Go. (J 19, 1-3) Bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego. (Mk 15, 19) Zabrali Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano. (J 19, 16-17) Przebodli ręce i nogi moje, policzyć mogę wszystkie moje kości. (Ps 22(21), 17b-18a) Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha. (Mt 27, 50) Gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. (J 19, 33-34) Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. (Mt 27, 59-60) Porównując opis Człowieka z Całunu z opisem męki Jezusa z Nazaretu profesor Bruno Barberis, sindolog, matematyk z uniwersytetu w Turynie, uwzględnił te szczegóły (niektóre niezwykle rzadkie), zakładając, że mogły się zdarzyć w tym samym czasie komuś innemu. Na podstawie tego założenia
wyliczył, że prawdopodobieństwo tego, iż Człowiek z Całunu nie jest Jezusem z Nazaretu, wynosi jeden do dwustu miliardów. Wpatrywanie się w Całun pomaga odczytać jego treść. Warto tu posłużyć się intuicją prawosławia, dla którego duchowości bardzo ważne są ikony. Owa intuicja mówi, że ikona nie została namalowana, a napisana. Nie są więc zwykłymi ilustracjami, bo niosą w sobie głęboką treść teologiczną. Rzeczywiście – patrząc na Całun i wczytując się w Jego treść, odczytujemy w nim przeogromne bogactwo wiedzy, a ta może umocnić wiarę. Widzimy zatem wizerunek prawdziwego Człowieka z krwi i kości, prawdziwego mężczyzny ze wszystkimi cechami fizjologicznymi. To podobieństwo jest widoczne także w bólu, jaki odnajdujemy w wizerunku. Dosłownie aż do bólu, bo utrwalił się w Nim rigor mortis, stężenie pośmiertne. Można też domyślać się ataku serca Ukrzyżowanego, którego ciało w niewytłumaczalny sposób zniknęło z płótna. Wielokrotnie wątpiono w autentyczność Całunu, wysuwając różne teorie, na przykład taką, że krzyżowcy znaleźli ofiarę podobną do Jezusa, poddali ją torturom, ukrzyżowali, zawinęli w płótno i potem z niego wyjęli. Tę teorię łatwo obalić, jest bowiem niemożliwe, by ciało żywego czy umarłego człowieka, zawinięte i po odpowiednim czasie odwijane z całunu, nie pozostawiło śladów uszkodzonych zakrzepów krwi. Byłby widoczny efekt zdzierana bandaża z przyschniętych ran. Na Wizerunku nie ma żadnych śladów takiego działania, zamazania obrazu, nie widać uszkodzenia plam czy zakrzepów krwi. Biorąc pod uwagę olbrzymią ilość wykonanych badań, trudno wątpić w autentyczność Ikony. Nie będę w tych rozważaniach udowadniał Jej autentyczności,
na ten temat istnieje wystarczająca ilość publikacji*. * Przykładowo kilka publikacji w języku polskim: Jan Wilson, Krew i Całun, wyd. Amber, Warszawa 1998; Mark Antonacci, Zmartwychwstanie Całunu, wyd. Amber, Warszawa 2002; Zbigniew Treppa, Całun Turyński, fotografia Niewidzialnego?, wyd. Więź, Warszawa 2004; Alfred J. Pella, wyd. Świat Książki, Warszawa 2008; Całun Turyński, przewodnik po obrazie, Częstochowa 2000; Paul Badde, Boskie oblicze, Radom 2006; Michael Hesemann, Milczący świadkowie Golgoty, Kraków 2006; Blandina Paschalis Schlomer, Jezus Chrystus. Świadectwo Jego całunów, wyd. Polwen, Radom 2009; www. sindone.org/; www.sindone.it/; www.voltosanto.it